Ku mojemu wielkiemu, a zarazem bardzo miłemu zaskoczeniu, sklep KKcenterHK skontaktował się ze mną ponownie i tym razem zaoferował przetestowanie jednej z palet z limitowanej kolekcji Beauty Angel Cosmetics. Obejrzałam sobie wszystkie bardzo dokładnie i zdecydowałam się na paletę GOLD, ponieważ kolory jakie zawiera najbardziej mi się spodobały.
Cóż mogę powiedzieć, wiecie doskonale, że mam bzika na punkcie cieni do powiek. Kolory to mój żywioł. A jeśli jeszcze owe kolory "opakowane są" w paletkę, to już w ogóle Kasiek jest zadowolony :D
I może zacznę właśnie od strony graficznej opakowania. Na pierwszy rzut oka paletka wygląda jak miniaturowe pisemko dla kobiet. Okładka pokryta jest napisami imitującymi tytuły, a z centralnej jej części spogląda na nas uwodzicielsko pięknie umalowana dziewczyna. Warto nadmienić w tym miejscu, że w skład kolekcji wchodzą cztery książeczki: GOLD, GREEN, BLUE i PURPLE. Na wszystkich okładkach zobaczycie tą samą dziewczynę, za każdym razem inaczej wystylizowaną i umalowaną, nieodmiennie śliczną.
Polecam powiększyć zdjęcia, byście mogli lepiej przyjrzeć się wszelkim drobiazgom.
Wewnątrz opakowania mamy krótki opis wraz z instruktażem.
Opakowanie wykonane jest z usztywnianej tekturki i zapina się na magnes, natomiast wewnętrzna kasetka z cieniami i różami osadzona jest w piankowym tworzywie.
A skoro o wnętrzu mowa, zobaczmy co przed nami skrywa. Każda paleta zawiera komplet 12 cieni, dwa róże, mini lusterko i dwustronny aplikator, przy czym nie sądzę bym miała z niego skorzystać, ponieważ tego typu gadżety rzadko kiedy nadają się do użytku.
Jak zobaczycie na zdjęciu poniżej moja paletka została ranna w boju. Cóż, trzeba się z czymś takim liczyć, kiedy oczekujemy paczki z drugiego końca kontynentu. Powiem szczerze, że jakoś specjalnie się tym nie przejęłam, zwłaszcza, że naprawić taki róż to teraz żaden kłopot. Tak oto prezentują się kolory:
Oba róże są matowe i szaleńczo napigmentowane, zwłaszcza różowy. Wystarczy dosłownie dotknąć go pędzlem, następnie rozprowadzić na policzkach a i to czasem okazuje się zbyt dużą dawką. Kolor jest jak z bajki! Pięknie ożywia karnację i pod względem barwy jest jednym z ciekawszych produktów z jakimi się zetknęłam. Drugi róż, brzoskwiniowy, jest równie ładny i świetnie sprawdza się w makijażu dziennym. Łatwiej jest się nim posługiwać bo i trudniej go "przedawkować" ^__^ Zdecydowanie, róże liczę na plus.
Cienie mają kompletnie inną fakturę. Ich pigmentacja jest niska do średniej, odcienie raczej pastelowe, przy czym są napakowane iskrami. Chodzi mi o to, że dają naprawdę wysoki połysk, momentami graniczący z metalikiem, tak więc to, czy przypadną Wam do gustu w dużej mierze zależy od Waszych preferencji względem połysku na powiece - tego będzie tutaj aż nadto.
Łatwo się rozcierają i łączą z innymi cieniami, zarówno perłowymi jak i matowymi. warto wspomnieć że nie "gubią" barwnika przy blendowaniu, co jest dość istotne, zwłaszcza że jak wspomniałam są cieniami o średniej pigmentacji. Innymi słowy, kolor jaki nabierzecie na pędzel i zaaplikujecie na powiekę nie wyparuje w magiczny sposób w trakcie rozcierania, co niewątpliwie jest plusem.
Myślę, że zostały stworzone raczej z myślą o uzyskaniu na oku określonej tekstury, niż koloru. Zobaczcie z resztą sami jak wyglądają roztarte na skórze:
Jak widać, kolory nie należą do bardzo intensywnych, w dodatku połysk zdecydowanie bardziej rzuca się w oczy niż barwa. Jasne kolory są najbardziej błyszczące, a niekiedy niemal brokatowe. Na powiece niestety ich kolor jest niemal identyczny. W dotyku są całkiem przyjemne, lekko satynowe. Mają również delikatny zapach.
Kolejną istotną rzeczą jest trwałość cieni. Tutaj - ogromne zaskoczenie! Cienie utrzymują się na powiece dobrych kilka godzin! Zrobiłam test i malowałam się nimi do pracy kilka dni z rzędu. Wstaję bardzo wcześnie, bo po piątej. Jednego dnia użyłam cieni bez bazy i o dziwo przetrwały na powiece, ba, niemal nie osadziły się w jej załamaniach! To było dla mnie naprawdę spore zaskoczenie. Fakt, że zblakły nieco, tracąc kolor, jednak ich podstawowa faktura ze srebrzystego, metalicznego połysku pozostała widoczna nawet późnym popołudniem.
Na załączonych zdjęciach macie makijaż z innego dnia, kiedy nałożyłam cienie na bazę. Jak widać, mimo że kolor nieco zblakł, jest w dalszym ciągu wyraźny i czytelny, bez jakichkolwiek "wałeczków" w załamaniach powieki. Taki efekt po 10 godzinach noszenia jest dla mnie naprawdę imponujący.
Gwoli podsumowania, jest to produkt z pewnością interesujący i wart rozważenia dla tych z Was, którym nie zależy na intensywnej pigmentacji cieni i dla tych, które lubią połysk. Palmy pierwszeństwa w moim prywatnym rankingu raczej nie zdobędzie, jednak sądzę, że jest w stanie się podobać i całkiem przyjemnie nosić przy odpowiednim zestawieniu z innymi, mniej błyszczącymi cieniami.
Pozdrawiam Was serdecznie i jak zawsze zachęcam do komentowania :)
Buziole! :***
Thank you, katalina-sugarspice
Check out katalina-sugarspice blog
http://katalina-sugarspice.blogspot.com/2011/07/paleta-cieni-beauty-angel-gold.html
Check out katalina-sugarspice blog
http://katalina-sugarspice.blogspot.com/2011/07/paleta-cieni-beauty-angel-gold.html
沒有留言:
張貼留言